• Do krakowskiego NFZ pacjentki zgłaszały skargi na pewnego lekarza pierwszego kontaktu. Obojętnie co im dolegało, lekarz kazał im rozbierać się, po czym badał piersi lub przeprowadzał badanie ginekologiczne. Było to podobno rutynowe działanie, które miało na celu kompleksowe zbadanie zdrowia pacjentek. Co na to lekarze z innych części kraju?
• Katedra Wawelska, jedno z najczęściej odwiedzanych przez zagranicznych turystów miejsc w Krakowie, to dla nich świetny powód do rozrywki. Turyści-obcokrajowcy pękają ze śmiechu czytając angielskie napisy na tabliczkach, ponieważ niektóre sformułowania w języku angielskim nie istnieją i nigdy, nawet w okresie budowy Wawelu, nie istniały. Dziennikarze chcieli dociec, kto polskie napisy przetłumaczył na angielski, niestety nazwisko tłumacza jest tajne.
• Porównano czas połączeń na najpopularniejszych trasach łączących różne stacje kolejowe w naszym kraju i ze zdumieniem stwierdzono, że polska kolej 70 lat temu jeździła… szybciej niż obecnie. Na przykład z Krakowa do Zakopanego można było dojechać w 2 godziny i 18 minut (obecnie 3 godziny i 5 minut), z Warszawy do Kielc w 2 godziny (obecnie 3,5 godziny), a z Warszawy do Łodzi 1 godzina i 20 minut (obecnie o 1 minutę dłużej). Jeśli do tego dodamy, że wówczas pociągi były tak punktualne, że z chwilą wjazdu pociągu na peron regulowano wskazówki w zegarkach, można powiedzieć, że pod tym względem cofnęliśmy się.

• Wzorem niemieckiego miasta Niederzimmern w Turyngii, gdzie każdy chętny może kupić dziurę w jezdni, pomysł podchwyciły władze Krakowa. Bo również w Krakowie nie mają pieniędzy, aby porządnie i szybko zaklejać dziury w jezdniach, powstałe w czasie zimy. Ma być tak: obywatel znajduje dziurę w jezdni, zgłasza ją do Zarządu Infrastruktury Komunalnej i Transportu (najlepiej, jeśli dołączy jej zdjęcie), wpłaca stosowną kwotę i podpisuje dokumenty, żeby było wiadomo, że to nieopodatkowana darowizna. Potem dziura w jezdni jest łatana, a obywatel otrzymuje zaświadczenie o „zakupie dziury”. Za dopłatą, w załatanej dziurze znajdzie się tabliczka z imieniem i nazwiskiem darczyńcy lub nazwa firmy-darczyńcy. Dziura o powierzchni metra kwadratowego ma kosztować ok. 270 złotych. Chyba, że obywatel wytropi i zakupi większą (droższą) dziurę.
• Niemiłą przygodę przeżyła klientka krakowskiego supermarketu. Podczas płacenia za towar w kasie, podeszli do niej ochroniarze i zaprosili ją na zaplecze. Twierdzili, że za długo rozglądała się po sklepie za towarami, a poza tym ma za dużo portfeli. „Żaden normalny człowiek tylu portfeli nie nosi” – miał powiedzieć ochroniarz do klientki, która oprócz portfela nosi w torebce kilka etui – na dokumenty, karty kredytowe, okulary oraz kosmetyczkę. Pani, nie mająca nic do ukrycia, odmówiła wizyty na zapleczu, a gdy ochroniarze zaczęli ją straszyć i nie chcieli puścić wolno, wezwała policję. Czyli zrobiła to samo, co ochroniarze. Gdy przybyli na miejsce policjanci stwierdzili, że monitoring nie odnotował kradzieży, a klientka ma prawo mieć w swojej torebce kilka etui na własne przedmioty, ochroniarze się zmyli. Wieść niesie, że spalili się ze wstydu.

• W centrum Krakowa, na dachu podziemnego parkingu wysiano trawę i stworzono boisko piłkarskie, z którego mieli korzystać uczniowie z ponad 20 szkół. Z gotowego boiska cieszyli się młodzi adepci piłkarstwa, niestety krótko. Bo wykonawca boiska w instrukcji poinformował, że można z niego korzystać maksymalnie 20 godzin tygodniowo, czyli najwyżej 3 godziny dziennie. W krótkim czasie piękne boisko zamieniło się w klepisko z ubitej ziemi. W budżecie na 2011 rok Kraków przeznaczył milion złotych na sztuczną murawę. Do tego czasu trzeba biegać po klepisku.
• 150 tysięcy złotych z oddziału jednego z krakowskich banków ukradli dwaj złodzieje, po czym odjechali z miejsca przestępstwa na rowerach. Musiały być zaparkowane przed wejściem – wydedukowali policjanci, szukający obecnie rabusiów.
• Mimo, że internetowa strona konsulatu USA w Krakowie informuje, że ma depozyt, po przybyciu na miejsce każdy interesant dowiaduje się, że go nie ma. Telefony i sprzęt elektroniczny trzeba zostawić w barze obok konsulatu, gdyż ze względów bezpieczeństwa nie można ich wnosić na teren ambasady. Odbiór sprzętu u pracownika baru, po okazaniu kwitka z numerem oraz uiszczeniu opłaty 2 złote.
• 27-latek z Olsztyna zgłosił na policję kradzież, którą wycenił na 900 złotych. Została okradziona „jego” postać z wirtualnej gry internetowej. Ukradziono: buty, tarczę, naszyjnik, bransoletki i hełm. O kradzież podejrzewana jest osoba z Krakowa, która wraz z poszkodowanym grała w tę grę.

• W środku zimy Kraków ogłosił przetarg na wykonanie 900 zdjęć, które posłużą do stworzenia komputerowego programu, dzięki któremu turyści z całego świata będą mogli wirtualnie poznać piękno miasta. Po co zachwalać potencjalnym turystom Kraków akurat teraz, gdy jest pokryty brudnym śniegiem i błotem? Bo przepadną dotacje unijne, przyznane na jego stworzenie.
• Kierowca, który trafi do Warszawy i chce dojechać do Krakowa, musi mieć ze sobą mapę. Od dziesiątek lat na drogowskazach umieszczonych w Warszawie i okolicach na próżno szukać nazwy Kraków. Są za to drogowskazy kierujące do Kielc i Katowic. Przypadek czy działanie celowe? – zastanawiają się zapewne warszawska syrenka wraz ze swym przyjacielem, wawelskim smokiem.
• Mieszkanka Krakowa wzięła sobie do serca kampanię Krakowskiego Zakładu Komunalnego, zachęcającą do segregacji śmieci. W kuchni umieściła dwa worki: na puszki i na plastikowe butelki. W innym miejscu domu wystawiła kosz na szkło oraz pudło na papier, a na podwórku zrobiła dwa miejsca na kompostownię (liście, suche gałęzie, itp). Jej proekologiczna postawa została wkrótce dostrzeżona przez straż miejską i bynajmniej nie była to pochwała. Okazało się, że krakowianka produkuje mniej śmieci niż średnie gospodarstwo domowe, według uchwały Rady Miejskiej wynoszące 5 kg tygodniowo. Podczas rutynowej kontroli strażnicy miejscy zajrzeli do śmietnika oraz rachunków za wywóz śmieci. Stwierdzili, że krakowianka swoje śmieci wyrzuca gdzieś nielegalnie i ukarali ją mandatem w wysokości 50 złotych. Morał? Jeśli nie chcesz kłopotów – nie segreguj śmieci.
Teksty: Szczepan Sadurski – Twój Dobry Humor
