To była jedna z anegdot sprzed ładnych paru lat, które czasem opowiadaliśmy przy różnych okazjach. Ale gdy sytuacja niedawno się powtórzyła (historie lubią się powtarzać) – postanowiliśmy ją opisać, a przy okazji ostrzec osoby, które składają się na karykaturę dla kogoś z pracy. Bo odchodzi z pracy, bo urodziny, i tak dalej.
Jedno z zamówień na karykaturę ze zdjęcia. Karykatura składkowa czyli na wykonanie złożyło się kilka osób, kolegów i koleżanek z firmy. Wszystko odbywa się jak zwykle, osoba z którą wszystko było uzgadniane, a teraz odbiera karykaturę, jest zadowolona („Ale podobny!”). Niestety po godzinie ta sama osoba telefonuje:
– Bo wie pan, ten co jest na obrazku, wcale nie jest podobny do naszego kolegi.
– Przecież przed godziną bardzo się panu podobało.
– Mnie tak, ale my wszyscy musimy słuchać szefowej.
– Słucham?
– Tylko niech pan się nie wygada, bo mnie wyrzucą z pracy. Wszystkim się podobało, ale szefowa która zawsze ma swoje zdanie i musi to pokazać. Kategorycznie powiedziała, że karykatura jej się nie podoba. Bo kolega jest niepodobny.
– A ile osób składało się na karykaturę?
– Osiem osób plus szefowa.
– I tylko szefowej się nie spodobało?
– No tak. Chociaż nie całkiem. Koleżanka, która zawsze podlizuje się szefowej, gdy usłyszała że szefowej się nie podoba, od razu zmieniła zdanie. I już dwu osobom się nie podobało.
– Nie podobało? To znaczy?
– U nas każdy musi zgadzać się ze zdaniem szefowej. No więc teraz wszyscy twierdzą, że karykatura niepodobna.
– Pan też?
– Przecież jeden nie postawię się szefowej!
Paskudna sytuacja
Całkiem dobra karykatura (nie gorsza niż zwykle) i jedna wredna baba z korporacji, pewnie stara panna, która uwielbia manipulować podwładnymi, znów postawiła na swoim. Pokazała, że wszyscy z jej zdaniem muszą się liczyć. Ale dlaczego do sytuacji „normalnych”, codziennych w korporacji, włączono karykaturzystę, który jak zwykle dobrze wykonał swoją pracę?
Gdy pomiędzy pracownikami w firmie relacje są normalne, do takich sytuacji nie dochodzi. Nie dochodzi, gdy wszyscy którzy na karykaturę się złożyli, są kolegami z pracy. Jednej osobie jakoś można wytłumaczyć, ale szefowej która zawsze musi mieć rację? Ryzykować całkiem dobre relacje z szefową, może nawet etat przy tak banalnej okazji, jaką jest prezent dla kolegi który odchodzi z pracy?
Szefowa ma zawsze rację
Aby wykazać, że karykatura jest „niepodobna” nawet przesłano zestawienie: zdjęcie twarzy kolegi, obok skan karykatury, z naniesionymi fragmentami twarzy, które szefowej (teraz już wszystkim) się nie podobają. Uczyniono to w dobrej wierze, nie chodziło o podważanie profesjonalizmu karykaturzysty. Raczej o wybrnięcie z sytuacji, a tak naprawdę o pokazanie, że szefowa (a nie ktoś inny, na przykład karykaturzysta) jak zwykle musi mieć rację. Że to ona decyduje jak ma wyglądać konkretna karykatura, bo w pracy to ona o wszystkim decyduje. Że to ona zna się na sztuce karykatury, a nie karykaturzysta. Że to ona ma bystrzejszy wzrok i dostrzega detale, których karykaturzysta (podobno) nie dostrzegł.
Karykatura czyli deformacja
Karykatura, to deformacja rzeczywistości, w tym przypadku wyglądu czyjejś twarzy. Niektórzy karykaturzyści poważnie deformują twarz, którą rysują. Wiele osób określenie „karykatura” wręcz kojarzy z wielkim nosem i uszami, z wyolbrzymieniem wyglądu niektórych części twarzy. Czy w tym przypadku jest sens porównywać poszczególne fragmenciki narysowanej twarzy ze zdjęciem? Pokazywanie, że karykaturzysta narysował większy nos niż to, co widać na zdjęciu? Albo wyższe czoło niż w rzeczywistości. To ma przekonać karykaturzystę, że nie zna się na swoim fachu?
Wniosek dla karykaturzysty jest jeden: po prostu ktoś zamówił karykaturę, ale tak naprawdę chciał dostać portret. Idealne odwzorowanie tego, co każdy widzi na zdjęciu. Tego nikt nie jest w stanie podważyć, nawet najmądrzejsza szefowa na świecie. I faktycznie, gdy ponowna karykatura (a raczej portret!) była gotowa – szefowej już się spodobała i temat został definitywnie zamknięty.
Jakie wnioski?
1. Jeśli w pracy składacie się na jedną karykaturę – pamiętajcie: najgorsze co zrobić, to pozwolić, aby jednym ze składkowiczów była szefowa (szef). A przynajmniej ta szefowa, która zawsze musi mieć rację. Nawet jeśli wszyscy mają inne zdanie, ona musi być górą. Po co potem przenosić sprawy zawodowe, (chore) relacje i zwyczaje z waszej firmy na relacje z osobą postronną, w tym wypadku z karykaturzystą?

2. Jeśli szefowa chce swój prezent – niech sama go sobie załatwi, zamówi, zapłaci i odbierze. Zawsze musicie ją wyręczać, godzić się na jej wszystkie zachcianki? Nawet na to, że ona musi dołożyć się do waszej karykatury, jaką postanowiliście zamówić dla kolegi?
3. Skoro szefowa jest (jak zwykle) nieprawdopodobnie zapracowana i nawet nie miała czasu zerknąć na zdjęcia jakie wysyłacie karykaturzyście, jak może teraz twierdzić, że gotowa karykatura jest do nich niepodobna? Wreszcie znalazła chwilkę i raczyła zerknąć na gotową karykaturę, aby wypowiedzieć definitywne zdanie „niepodobny”? Bo to ona zna się na sztuce karykatury bardziej od profesjonalnego karykaturzysty, który zrobił wiele tysięcy podobnych podobizn? Taki ma charakter, więc jemu też chce pokazać swoją wyższość?
4. Ilu Polaków – tyle zdań, jak mówi polskie przysłowie. Nawet ankiety znane z programu Familiada pokazują, że na jedno pytanie mogą być różne odpowiedzi. Karykaturzysta, choć bardzo będzie się starał, nie zadowoli 10-ciu albo stu osób w takim samym stopniu. Zawsze będzie ktoś, kto twierdzi że karykatura mu się nie podoba, albo „średnio” mu się podoba. Każdy człowiek jest inny, ma inne zdanie na wiele tematów. Taka już natura ludzka. Jednemu obrazek z jeleniem na rykowisku bardzo się podoba, innemu nie. Jedni lubią słuchać disco polo, inni rocka, jazz lub muzykę klasyczną.
5. A w ogóle, jeśli nie chcecie mieć dodatkowych problemów w pracy – żadnych biznesów z zarozumiałą szefową – manipulatorką.
Tekst: (c) Karykatury.com