Gdy mówimy o kimś, że „wygląda jak karykatura” albo „jak własna karykatura”, jest to raczej złośliwa uwaga. To oznaka, że ktoś przedobrzył z własnym wyglądem i nie wygląda najlepiej. Ale jest też jeden odmienny przypadek.
Brytyjka Krystina Butel mając 15 lat, na wakacjach na Ibizie została narysowana za 10 funtów przez karykaturzystę ulicznego. Ta karykatura bardzo się jej spodobała. Można wręcz napisać, że zakochała się w swoim wyglądzie, wykreowanym przez karykaturzystę. Wydatne usta, mocno podkreślone łuki brwiowe, wyjątkowo duży biust, napstrzone włosy, idealnie białe zęby, pulchne ciało – to było to!
W jednym momencie karykatura zmieniła jej życie. Wkrótce postanowiła się do niej upodobnić. Nie wiemy, czy pokazała swoją karykaturę chirurgowi plastycznemu jako przykład ideału urody do którego zamierza dążyć, ale wkrótce zaczęła sobie poprawiać urodę. I robiła to dosyć intensywnie. Jak czytamy w brytyjskiej prasie, na wizyty w gabinetach chirurgów plastycznych wydała ponad 130 tysięcy funtów. I wciąż nie ma dosyć poprawiania swojej urody. Wciąż coś przy swoim wyglądzie majstruje, stając się karykaturą niegdysiejszej nastolatki.
Czy przypadek Brytyjki może zniechęcić niektórych do zamówienia własnej karykatury? Do chęci zobaczenia swojej twarzy przerysowanej i celowo „zdeformowanej” przez karykaturzystę? Jedno jest pewne: dobrze, że nie trafiła na karykaturzystę, który mocno deformuje twarz osoby rysowanej. Być może Kristina zakochałaby się w monstrualnym nosie który narysował jej karykaturzysta i dziś szczyciłaby się największym nosem na świecie.
Tekst: (c) Karykatury.com